Uśmiech i optymizm to dwie główne cechy książki Ewy Wachowicz. A poza tym sporo prostych, ale dobrych przepisów. Książkę Ewy Wachowicz pożyczyłam od koleżanki i zastanawiam się nad jej zakupem przy najbliższym przypływie gotówki. Choć dla osób zaawansowanych w kuchni ta książka może się okazać mało przydatna, jest w niej jednak sporo przepisów, które warto mieć pod ręką.
Ale od początku. Książka podzielona jest na cztery rozdziały:
- „Dobry początek” – w którym znalazły się różnego rodzaju przystawki.
- „Na głębokim talerzu” – zupy.
- „Drugie, czyli danie główne” – jak sama nazwa wskazuje 😉
- „Mój słodki świat” – a mój ulubiony rozdział 😉
U Ewy Wachowicz rewolucji nie ma, ale są generalnie proste i przystępne przepisy. Wiecie, ostatnio pisałam recenzję książki Magdy Gessler i nie chcę porównywać, bo jakość jest tu nie do porównania, ale… w obu książkach są raczej łatwe do wykonania rzeczy, ale u Ewy Wachowicz jest szczerość. U pani Magdy miałam takie odczucie, że próbuje mi się wcisnąć, że pierogi ruskie czy kurczak pieczony na butelce z piwem to jej patent. I wiało nudą. Tutaj nie wieje, tu jest moim zdaniem ciekawie. I przede wszystkim jest szczerze. To jest przepis mój, to jest przepis kolegi, a to jest przepis czytelnika, ale dodałam swoje trzy grosze.
Te bułki uwielbia moja córka. Biorąc do ręki tę książkę widzę, że autorka, jeśli nie wszystkie, to na pewno większość przepisów przetestowała. Łącznie mamy tu 89 propozycji, podoba mi się czytelny podział i uwagi przed każdym przepisem. W książce znajdziecie potrawy klasyczne i te bardziej wyszukane, myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie. Również składniki są raczej ogólnodostępne.
Znajdziecie tu przepis na domowy chrzan, na chleb owsiany, śledzie, zupy i kremy. Jest również spaghetti. Są gołąbki, ale w żurku. Gęś, rybka, krokiety… No i ciasta… Niby nic odkrywczego… Ale są szarlotki, serniki, rafaello, snickers, cappuccino, piernik na święta – wszystko co dobre pod ręką 😉 Chętnie wypróbuję ciasto na maślance.
Widać, że wszystko jest przygotowane z pasją. Mnóstwo jest teraz książek, które gwiazdy „przyklepują” swoim nazwiskiem, tylko po to, żeby się ładnie sprzedały – tutaj tak nie jest. Jest to książka, której nie wstydziłabym się podarować w prezencie komuś, kto w kuchni jest początkujący. Nie bałabym się, że nic dla siebie nie znajdzie. Będzie chciał ciasto – upiecze, będzie szukał pomysłu na obiad – znajdzie.
Ogólne wrażenie: „okej”, choć bez „ochów i achów” 😉 – rozsądna jakość, za rozsądną cenę.